niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 3


Parę dni później poinformowałyśmy o naszych zamiarach rodziców. Na początku byli do tego nastawienie dość sceptycznie ale w końcu dali się przekonać, że to dobry pomysł i pomogli nam w załatwieniu mieszkania. Gdy to już było załatwione siedziałam w swoim pokoju i myślałam nad tym co będzie dalej. Jasne, przeprowadzka do Londynu była moim marzeniem od bardzo dawna i teraz miało się to spełnić. No ale pojedziemy tam i co dalej? Kasy miałyśmy mnóstwo ale nawet i taka suma kiedyś się skończy. W dalekiej przyszłości ale jednak. I nagle coś przyszło mi do głowy. Trochę dziwiłam się, że dopiero teraz ale nie myślałam o tym od dawna. Od dziecka, razem z dziewczynami, chodziłam do szkoły tanecznej. I nadal to robimy ale tylko tej niedaleko szkoły. Trenerka już dawno chciała wysłać nas gdzieś wyżej ale było to drogie a u mnie w domu się nie przelewało i dobrze o tym wiedziałam. Dziewczyny miały trochę lepiej ale też nie było możliwości na tak drogie szkoły. Teraz jednak mogłyśmy sobie na to pozwolić. Jak najprędzej znalazłam laptopa i wyszukałam szkoły tańca w Londynie. Następnie zrobiłam sobie ich spis i wysłałam mailem do naszej trenerki. Nie spodziewałam się odpowiedzi tak szybko ale najwidoczniej siedziała akurat na komputerze. Napisała, że na następnym treningu wszystko ustalimy, ostatnim treningu na jaki tutaj pójdziemy, który miał się odbyć dzisiaj po południu. Do czasu wyjścia siedziałam na twitterze.  Na treningu ustaliłyśmy wszystko co tyczyło się zmiany szkoły. Dziewczyny od razu zgodziły się na dołączenie do londyńskiej grupy. Trenerka dobrze znała nasze możliwości i już zdążyła wszystko załatwić w jednej z najlepszych szkół w Londynie. Bardzo się z tego cieszyłyśmy, jednak pod koniec treningu łzy same zaczęły nam spływać po policzkach. Tańczyłyśmy tutaj już kilka lat i byłyśmy bardzo zżyte z dziewczynami z ekipy. Ale to było nasza szansa i musiałyśmy ją wykorzystać. Po powrocie do domu, dowiedziałam się, że większość formalności związanych z wyjazdem jest już załatwiona. Samolot miałyśmy za dwa dni. Nie pozostało mi nic innego jak zacząć się pakować. Postanowiłam, że wezmę to co najpotrzebniejsza a resztę wyślą mi rodzice.

-2 dni później-
Siedziałam w samolocie, zatracona w swoich myślach. Niedługo mieliśmy lądować a mnie nagle dopadły wątpliwości. Czy na pewno dobrze robimy? Czy nasza decyzja nie była zbyt pochopna? Podobno te spontaniczne postanowienia są najlepsze, ale chyba niektóre rzeczy powinno się lepiej przemyśleć, prawda? Ale cóż, teraz nie było już odwrotu. W końcu wylądowaliśmy. I ponure myśli momentalnie wyparowały z mojej głowy. W drodze do naszego nowego mieszkania rozmawiałyśmy ożywione perspektywą tego co może się tu przydarzyć. Mieszkanie nie było jakieś specjalnie wielkie, ale jak dla nas zupełnie wystarczające. Spory salon, kuchnia, łazienka, trzy sypialnie i balkon. Chwilowo przypominało trochę pokój, w którym mieszkałyśmy w Las Vegas ale to się szybko miało zmienić. W końcu każda pewnie coś dokupi i w ogóle. Moja sypialnie była w kolorach moreli i bladej czerwieni. Pośrodku stało spore łóżko, na jednej ścianie znajdowało się wielkie okno z bardzo szerokim parapetem, na którym bez problemu zmieści się koc i kilka poduszek, przy innym oknie, znajdującym się na przeciwko łóżka, stało biurko, a wzdłuż ostatniej ściany stała sporej wielkości, mahoniowa szafa, a obok niej toaletka dopasowana kolorem. Niemal od razu poczułam się tutaj swobodnie. Wzięłam jedna z walizek i wzięłam koc i małą poduszkę, które przywiozłam ze sobą. Następnego dnia miałyśmy iść z dziewczynami i kupić wszystkie potrzebne nam rzeczy. Meble wybierałyśmy same i zleciłyśmy ich przywóz i montaż specjalnej ekipie ale stwierdziłyśmy, że inne niezbędne nam rzeczy pójdziemy kupić same. Tak więc rzuciłam rzeczy na łóżko i ponownie sięgnęłam do walizek. Wyjęłam z niej piżamę i poszłam sprawdzić czy któraś z dziewczyn zajęła już łazienkę. Na szczęście była wolna, więc szybko wyszykowałam się do spania.

- kilka dni później-

Powoli aklimatyzowałyśmy się już w Londynie. Zdążyłyśmy już urządzić nasze mieszkanie. Dzisiaj miałyśmy iść na swój pierwszy trening. Strasznie się denerwowałam. W końcu to już nie miała być jakaś szkoła tylko prawdziwa drużyna taneczna. I na dodatek jedna z najlepszych w Londynie. Strasznie się zdziwiłam, gdy okazało się, że mnie przyjęli. Czasem słyszałam, że jestem dobra ale nigdy nie sądziłam, że aż tak. Zbierałam szybko najpotrzebniejsze rzeczy i przeszłam do salonu. Tam czekała już na mnie Naomi a po kilku minutach dołączyła Nicole. W drodze do szkoły tańca, w której miałyśmy mieć próby, rozmawiałyśmy o tym jak to może wyglądać. Każda z nas strasznie się denerwowała.
Na miejscu okazało się, że zupełnie nie było czym. Nasza nowa trenerka była bardzo miła i szybko przedstawiła nam plan treningów. Miały się one odbywać trzy razy w tygodniu, we wtorki, czwartki i soboty. Później przedstawiła nam pozostałych członków ekipy. Niemal wszyscy od razu przywitali nas tam z entuzjazmem. Jako pierwsza podeszła dość niska, ognistoruda dziewczyna o imieniu Jasmin. Niemal od razu ją polubiłam, była pełna pozytywnej energii. Po niej podeszła średniego wzrostu, brunetka, której na imię było Emma. Kolejna była blondynka, trochę zarozumiała- Amy. Jako ostatnia z dziewczyn podeszła Jade, czarnoskóra, brązowowłosa, wysoka i naprawdę sympatyczna. Później zaczęli się nam przedstawiać chłopcy. Na początku wyglądali na trochę speszonych ale szybko znaleźliśmy wspólny język. Najśmielszy okazał się Billy, który podszedł do nas jako pierwszy. Był wysoki, miał ciemne włosy i był naprawdę przystojny. Potem był czarnoskóry Dominic, który był naprawdę zabawny. Następnie byli Simon, Seth, Jack, Jamie i Cai. Tego dnia nie trenowaliśmy, miałyśmy się po prostu zaznajomić i przyzwyczaić do nowej drużyny. Trzeba przyznać, że naprawdę dobrze się z nimi gadało, przynajmniej z większością.
Gdy już wracałyśmy powiedziałam dziewczyną, że pójdę jeszcze chwilę pochodzić po mieście. Przeszłam się po kilku sklepach i nawet nie zauważyłam jak zleciał mi dzień. Gdy postanowiłam wracać był już wieczór a ja miałam spory kawałek. Po kilku minutach marszu zauważyłam, że mogę przejść przez park, skracając sobie drogę. Chwilę się zawahałam ale w końcu naprawdę musiałam być szybko w domu. Alejki były całkiem nieźle oświetlone i przechadzało się tamtędy całkiem sporo par, więc przestałam się przejmować. Szłam szybko w stronę drugiego wyjścia, gdy nagle latarnie wokół mnie zgasły. Nie ukrywam, trochę się wystraszyłam. Przyspieszyłam trochę i nagle straciłam równowagę, upadając. Zaklęłam pod nosem i spróbowałam się pozbierać, co nie wychodziło mi najlepiej, bo strasznie bolała mnie noga. Powoli wstałam i podeszłam, utykając, do stojącej niedaleko ławki. Usiadałam na niej i dotknęłam kostki. Nagle usłyszałam czyjeś kroki a po chwili też głosy. Momentalnie po moich plecach przebiegły dreszcze. Chciałam jak najszybciej wstać i pobiec do domu ale niestety nie pozwalał mi na to ból w kostce. Nieznajomi zbliżali się i potrafiłam już odróżnić, że jest to dwóch chłopaków. Po kolejnej chwili mogłam już zauważyć w ciemnościach niewyraźne postacie. Skuliłam się na ławce i miałam nadzieję, że mnie nie zauważą. O dziwo, tak się właśnie stało. Przeszli obok mnie i nie zwrócili na mnie żadnej uwagi. Podziękowałam za to w duchu. Nieznajomi przeszli kilka kroków i przystanęli przy małym jeziorku, które się w owym miejscu znajdowało. Serce znów zaczęło mi bić szybciej ze strachu ale zupełnie nie było ku temu powodu. Oni nadal nie widzieli, że tam jestem. Stali na tyle blisko mnie, że mimo iż nie chciałam, słyszałam wszystko co mówili.
- Nie masz czasem tego wszystkiego dość?- spytał wyższy z chłopaków.
- Zależy co masz na myśli.
- To wszystko, ogólnie. Że nie możemy być do końca sobą, że stale musimy coś ukrywać.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- odpowiedział ten niższy. Daj już nic nie mówili. Stali tak tylko, patrząc przed siebie. A ja nadal nie mogłam ruszyć się z ławki, chociaż bardzo chciałam. I nie mogłam pozbyć się wrażenia, że znam głosy tych kolesi. Po chwili ten wyższy objął tego drugiego a on wtulił się w niego. Teraz to już naprawdę chciałam pobiec do domu. Nie dlatego, że to mi przeszkadzało, lecz dlatego, że to była ich chwila i mnie tam nie powinno być. Ponownie dotknęłam swojej nogi. Teraz bolało trochę mniej, więc spróbowałam wstać. W końcu mi się to udało i powoli, tak by mnie nie zauważyli, zaczęłam się oddalać od jeziorka. Noga bolała mnie strasznie, ale starałam się o tym nie myśleć i nie przejmować się. Było już bardzo późno i musiałam się pospieszyć, by zdążyć na ostatni autobus. Dotarłam na przystanek w ostatniej chwili i wsiadłam.
Gdy dotarłam do domu było już po jedenastej. Dziewczyny siedziały na kanapie w salonie i widać było, że na mnie czekały.
- Netti, wreszcie jesteś. Gdzie byłaś tak długo?- spytała zmartwiona Nicole.
- I co z twoją nogą?- dodała Naomi, widząc, że utykam.
- Straciłam poczucie czasu na mieście i gdy wracałam poszłam przez park. W pewnym momencie zgasły światła i wywaliłam się. Ale raczej nic mi nie będzie.- uspokoiłam je. Usiadłam na kanapie i zaczęłam masować kostkę. Oparłam się i odchyliłam głowę do tyłu, zamykając oczy i rozluźniając się. Poczułam coś zimnego na nodze i momentalnie się skrzywiłam. Ale już po chwili zimny okład, który przyniosła mi Nicki, zaczął działać. Dziewczyny poszły spać a ja jeszcze chwilę siedziałam i, zupełnie nie wiem dlaczego, zastanawiałam się, skąd znam głosy tych chłopaków.

5 komentarzy:

  1. osobiscie bardzoooooooo nie lubie gejów i tych tekstow o larrym itp. poddoba mi sie twoje opowiwdanie wiec nie resygnuje z czytania ale mam cicha nadzieje ze harry lub louis beda w zwiazku z ktoras z dziewczyn a ich "zwiazek" skonczy sie :)
    @wiosennaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że weszłaś na naszego bloga i dałaś adres do swojego, bo naprawdę miło się czyta :D Fajna sytuacja kilku dziewczyn, których życie może się zmienić. I oczywiście plus za Larrego <3 Nie zajęło mi dużo czasu przeczytanie wszystkich rozdziałów. O i Naomi.. Moja przyjaciółka ma tak na imię, więc miło, miło ^ ^

    Na stylinsoncamp.blogspot.com dodałyśmy nowy rozdział, więc informuję :D I mam nadzieję, że Ty poinformujesz nas o następnym u Ciebie!
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak coś podejrzewam, że te głosy to Larry. Ciekawie, ciekawie. Dowiedziała się czegoś, czego zapewne nie powinna, bo to intymna i dość poważna sprawa. Ale główna bohaterka nie wydaje się mieć długiego języka, więc dobrze się trafiło.

    Opowiadanie się dopiero rozkręca, więc za dużo powiedzieć nie mogę. akcja faktycznie potoczyła się baardzo szybko, zważając na wręcz natychmiastowa przeprowadzkę do Londynu, ale rozumiem twoje zamierzenia. Ogólnie, zaczęło się ciekawie. Pozostaje tylko czekać na dalszą część. ;)

    Pozdrawiam. ;)

    http://i-can-see-it-in-your-smile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaglądając na Twojego bloga, nie pomyślałabym, że zawitam tu dłużej. One Direction nie słucham, wręcz nie przepadam za nimi, bo ubzdurałam sobie, że wygryźli Jonas Brothers, o których sama pisałam. Jednak nie przeszkadza mi to, że o nich piszesz. Wręcz przeciwnie, liczę na to, że przekonam się do chłopaków. Opowiadania o tematyce zespołu i dziewczynach, z którymi się zapoznają to chyba moje ulubione historie. Można tu fantazjować do woli. Wyjazd do Las Vegas na osiemnastkę? Chyba każda dałaby się posiekać za taki prezent! Wygrana 450 tyś. dolarów? Niezła sumka, nie ma co. Jednak najbardziej zaintrygował mnie moment w londyńskim parku, gdy Anette skręciła kostkę. Mam pewne przypuszczenia, lecz poczekam na Twoją inicjatywę.
    Korzystając z okazji chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga, którego prowadzę od niedawna. www.life-on-brooklyn.blogspot.com
    Koniecznie poinformuj mnie o nowym rozdziale! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, a gdzie nowy rozdział? :D Bo przydałby się już! ^ ^
    Przy okazji informuję o nowych u nas:
    stylinsoncamp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń